Cześć!
To mój pierwszy post, ale nie pierwszy blog jaki prowadziłam. Poprzednio był to photoblog z zamiłowania do fotografii, a także blog nastolatki opisujący problemy dorastania.
Dziś jestem już kobietą i liczę sobie 23 lata. Czas płynie nieubłaganie, a wraz z nim zmienia się moje podejście do wielu spraw, także tych kosmetycznych. Ostatnio toczyłam ze sobą walkę - czy warto poświęcić 70 zł na Beauty Blender czy jednak skorzystać z tańszych zamienników.. Jesteś ciekawa dalszej historii? Serdecznie zapraszam do dalszej lektury postu.
Gdyby ktoś kiedyś zapytał mnie co zrobiłabym z 70 zł w
kieszeni - moja odpowiedź brzmiała by pewnie - wydała na ciuchy lub na imprezę.
Otóż obecnie kiedy już znam wartość pieniędzy (od kilku dobrych lat sama się
utrzymuje) - to już nie przychodzi to tak łatwo.
Jednak częściej, niż miało to miejsce kiedyś, zdaję
sobie sprawę, że na niektóre rzeczy po prostu kobieta sobie zasłużyła. I tak
jest właśnie z Beauty Blenderem. Chociaż jego cena wydaje się absurdalna i
wiele osób uważa, że o wiele zbyt wygórowana jak za kawałeczek gąbki - to ja
szybko zmieniłam zdanie. To cudo jest tego warte. Czytałam, oglądałam filmiki,
porównywałam recenzje tak jak każda dziewczyna.
Opinie raczej były bardziej za niż przeciw. Wśród
moich znajomych, wiele już miało do czynienia z Beauty Blenderem i każda
koleżanka jest zachwycona. Postanowiłam więc wczoraj sprawić sobie prezent z
okazji Dnia Kobiet i wypróbować gąbeczkę na własnej skórze. (69 zł SEPHORA)
Dlaczego wybrałam taki sposób nakładania podkładu? Ta
metoda już zawładnęła światem bardzo dawno temu, ja raczej z powodu braku czasu
nakładam podkład po prostu palcami. Niestety ma to sporo minusów - na mojej
twarzy robią się zacieki, smugi i chyba nawet najlepszy podkład nałożony szybko
i niestarannie utworzyłby podobny efekt. Postanowiłam więc, że czas najwyższy
to zmienić.
"STWORZONY, BY
ZAPEWNIĆ MAKIJAŻ W JAKOŚCI High Definition PRZY NAJWIĘKSZYCH
ŚWIATOWYCH PRODUKCJACH KINOWYCH I TELEWIZYJNYCH.
Gąbka nie zawiera lateksu,
jest hipoalergiczna i bezzapachowa, a ponadto wielokrotnego użytku - przy codziennym stosowaniu i odpowiedniej pielęgnacji."
Pierwsze wrażenie jakie towarzyszyło mi już po
nałożeniu - to mega uczucie nawilżenia. Twarz jest delikatna, miła
w dotyku, a wykończenie satynowe czyli takie na jakim zależy w większości z
nas. Samo posługiwanie się Beauty Blenderem jest proste - ruch polega na
stemplowaniu, a właściwie wtłaczaniu produktów w pory naszej skóry. Wcześniej oczywiście
należy namoczyć delikatnie gąbeczkę w wodzie i odsączyć nadmiar wody. Ja używam
na co dzień głównie korektor pod oczy i podkład/fluid, ewentualnie tusz do rzęs
i maluje brwi. Gąbeczka spisała się świetnie i wcale posługiwanie się nią nie
jest aż tak czasochłonne :) Myślę więc, że nie ma sensu poświęcać 10, 20
zł na podróbki wykonanie z tworzywa jakim jest lateks, gdyż są rzeczy, które
tylko oryginalne potrafią nas zadowolić w 100 % -choć oczywiście są wyjątki.
Czyszczenie gąbeczki polecam olejkiem pod prysznic z Isany - pielęgnuje i idzie
starannie domyć każdy jej zakamarek. Koszt to 7 zł w Drogerii Rossman.
Podsumowując plusy i minusy Beauty Blendera:
+ równomierne i dokładne pokrycie
+ bardzo dobre wykończenie
+ uczucie gładkości i świeżości na długo po
aplikacji
+ dotarcie w każdą powierzchnię naszej twarzy
+ miłe odczucia podczas stosowania
+ idealny kształt
+ przedłuża trwałość makijażu
+ hipoalergiczna i bezzapachowa - wszystko co jest
bezzapachowe jest dobre dla naszej cery ;)
- cena
- podczas czyszczenia trzeba obchodzić się
dosłownie jak z jajkiem, żeby nie uszkodzić powierzchni gąbki naszymi
paznokciami
- trzeba znaleźć czas na dokładne czyszczenie,
gdyż nieodpowiednia pielęgnacja tego typu produktów, może zakończyć się
niechcianymi wypryskami
Mam nadzieję, że mój post przekonał Cię, że warto
zainwestować w choć małą to jednak świetną rzecz, która sprawi, że poczujesz
się w swojej skórze jeszcze lepiej! :)